Autor |
Wiadomość |
Lewel@ |
Wysłany: Czw 23:06, 09 Sie 2007 Temat postu: |
|
Wierz mi mozesz liczyc na wiecej takich motywacji :*
Bo ja Ci nie odpuszcze ^^ Jak zobaczylam jedno Twoje opo i uznalam ze jest super, to wierz mi ja Cie nie daruje xP
A piszesz swietnie ;P |
|
|
Fox Girl |
Wysłany: Czw 23:05, 09 Sie 2007 Temat postu: |
|
w sumie nie wyszło to wszystko źle xD
i to ja dziękuję Tobie ;*
gdyby nie Ty i motywacja z Twojej strony, to w życiu bym tego nie dokończyła ^^
dziękuję ;* |
|
|
Lewel@ |
Wysłany: Czw 23:00, 09 Sie 2007 Temat postu: |
|
Herbatka xP
Dobijajace ale bardzo slodkie ^^.
Podobalo mi sie to zdanie "Śmierć nie boli, pomyślała." xP
Jesli mialas tu racje to chyba nawet warto umrzec ;)
A tak.. przechodzac do formalnosci ....XD
Dziękuję :*
Jesteś naprawdę kochana! A opkiem jestem zachwycona ^^
Dwa dni pod rzad dwa nowe TWOJE opka... czego mozna chciec wiecej? :* |
|
|
TeenTytanka |
Wysłany: Czw 22:42, 09 Sie 2007 Temat postu: |
|
Fox Girl napisał: | - Ty... jesteś cały? - zaczęła go obmacywać. |
To tak jakoś głupio zabrzmiało... :lol:
Ogólnie opo było śliczne... Mam nadzieję, że stworzysz jeszcze jakieś.
'Jego usta spoczęły na jej ustach'... Ach, jak ja kocham miłosne opowiadania ^^ |
|
|
Fox Girl |
Wysłany: Czw 21:34, 09 Sie 2007 Temat postu: |
|
Ostatnia już część... Dedykowana Naszej Kochanej Lewelce w przezencie urodzinowym ;*
The real Jinx
Jinx stała jak skamieniała. Nie do końca do niej docierało to, co właśnie się stało. Jak we śnie podbiegła do Kid Flasha i uklękła przy nim. Leżał na płecach, a wokół niego co błykały drobne, różowe błyskawiczki.
- Kid... - szepnęła. - Dlaczego...
Prawdopodobnie po prostu nie wiedział. Nie znał się na magii. Ji wiedziała. Medalion tak naaprawdę nie przynosił szczęścia. On tylko wchłaniał pecha. Kiedy Kid Flash zniszczył medalion, przejął całą zmagazynowaną moc Jinx.
Poczuła, jak z jej własnych palców odpływa energia szczęścia. Podniosła głowę.
- Nie będzie ci już potrzebna - powiedział mężczyzna. - Ja ci ją dałem... i ja ci ją zabieram.
Między każdym z pięciu palców jego lewej ręki pojawił się elektryczny dysk w kształcie koniczyny. Bez wahania wyrzuchił wszystkie 4 bomby w stronę bezbronnej Ji. To koniec, pomyślała, żegnaj świecie. Zamknęła oczy. Usłyszała wybuch, ale nic nie poczuła. Śmierć nie boli, pomyślała.
Otworzyła oczy.
Pomiędzy nią a dyskami wyrosła ciemna ściana.
- Następnym razem, kiedy chcesz zabić Tytankę, musisz się brdziej postarać - usłyszała głos Robina na plecami. - Tytani, GO!
Instynkt Bestii starał się co mu przekazać. Bestia jako zwierzę miał chyba najwięcej instynktuze wszystkich Tytanów. Coś mu się kołatało po głowie...
Zwinnie uskoczył przed gradem małych słonikó z podniesionymi trąbami. Zamienił się w ptaka i dziobał każdego słonika po kolei.
O co chodzi, głowił się. Jego mózg nadal wysyłał mu sygnały, na temat tego, że powinien o czymś sobie przyomnieć. Myśl, Bestia, myśl...
Poczuł jak trąba jednego ze słoników wbija mu się pod żebro. Upadł, zamienił się w człowieka.
- Auuuć, to BOLI! - krzyknął. I momentalnie sobie przypomniał.
<i>"Chodzi o to, że cały czas wysyłam niesamowicie szybkie drgania, przez co temperatura mojego ciała nigdy nie spada poniżej 36 stopni Celsjusza. I co fajniejsze, organizm szybko się przyswaja do nowych warunków."</i>
- JIIIIINX! - wrzasnął na cał gardło. - METABOLIZM!!!
- Co? - odkrzyknęła.
- METABOLIZM! JAK SZYBKO MU NIE ZABIERZESZ TEGO PECHA, TO GO SOBIE PRZYWOI! ON TO ROBI SZYBCIEJ NIŻ NORMALNI LUDZIE!
Metabolizm, to jasne! ak mogła na to nie wpaść. Przcież Kid nie był normalny. Przyswajał wszystko 4 razy szybcej. Myślała, że będzie miała jakieś 5 godzin, a czas momentalnie jej się skrócił. Miałą nadzieję, że Raven jej pomoże, ale nie było już na to czasu. Spojrzała na bladą twarz przyjaciela. Mogłaby przecież... do głowy przyszedł jej ryzykowny plan. Wahała się. Wiedziała co to oznacza. Ale nie było wyboru.
Tak jak tamtego pamiętnego wieczoru, kiedy się pokłócili, położyła mu ręce na piersi. Jednak nie zamknęla oczu. Patrzyła na niego. Pozwoliła, by energia płynęła. Nie czuła jednak nic innego, żadnych wspomnień, ani myśli. Tylko czysta, negaywna energia.
W powietrzu, nad piersią Kida unosiła się różowa kula, która z każdą chwilą rosła, w miarę jak coraz więcej energii Jinx zabierala. Kiedy Ji wreszcie poczuła, że więcej nie może zabrać, uniosła ręce. Poczła, jak ktoś ją słabo łapie za nadgarstek.
- Przecież.. nie chciałaś władać... pchem - szepnął.
Spojrzała na niego. Uśmiechnęła się blado.
- All the luck in the world wouldn't make me happy without You.*
Po tych słowach pchnęła kulę w swoją pierś.
Momentalnie poczuła, jak przechodzi prez nią pech. Poczuła nagle się pełni sobą. Już wiedziała, że pech jest jej nierozdzielną częścią, i ze stanowi fragment jej.
Opadła na kolana. Jeszcze przez chwilę trzymała pochyloną głowę, jednak chwilę później ją uniosła Spojzała ninawistnie na Szczęściarza**.
Ten ju wiedział, co takiego się stało. Tytani cofnęli się. Rozumieli, że doończenie tego należy do Jinx.
- Ty - wycedziła przez zęby. - To ty jesteś za to wszystko odpowiedzialny! - kzyknęła. - TO WSZYSTKO TWOJA WINA! I ZAPŁACISZ!
Uwolniła całą swą energię. Szczęściaż nie mił żadnych szans. Już po chwili leżał na ziemi nieprzytomny i rozbrojony.
- Hurra! - krzyknęła Starfre. - Jesteśmy zwyciescy!
Jinx odwróciła się do niej i blao się uśmiechnęła. Nie poczuła nawet, jak upada na ziemię, zmęczona wszystkim co się stało.
Obudziła się wcześnie.
Wiedziała o tym, gdyż pierwszą rzeczą, którą zauważyła, było wschodzące za oknem słońce. Podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała się. Była w pokoju szpitalnym w Wieży Tytanów. Na łóżku obook siebie zobaczyła Kid Flasha. Nie miał żadnych widoczynch ran i spał miarowo. Może ma wewnętrzny uraz? Czy znajdował się w śpiączce?
Przez głowę przeszła jej myśl. Wstała i ruszyła do wyjścia z Wieży. Tytani muszą jeszcze spać, pomyślała. To moja szansa. Uśmiechnęła się. Już dawno chciała to zrobić, ale pozostając pod czujnym okiem Tytanów nie mogła narażać siebie, ani tym bardziej jego.
Nad Jump powoli wschodziło słońce. O tak wczesnej porze można było zobaczyć niewielu ludzi na ulicy, oprócz mleczarzy i pracowników piekarń. Ulice były zupełnie puste.
Październikowy wiatr przywiał kartkę ze starej gazety. Skrawek brukowca wpadł do kałuży i niczym mała wyspa utonął w płytkim jeziorze.
Jinx szła w górę, wyraźnie wiedząc, czego chce i mając zamierzony cel na trasie. Spojrzała na zegarek. 6:30. Niesamowite, pomyślała, jak szybko wstałam. Skręciła w boczny zaułek. Była to wąska uliczka zakończona ślepym murem. Doszła do końca muru, dotknęła go ręką.
- Najzwyklejsi przechodnie nie zapuszczają się tutaj - usłyszała głos za sobą. Nie był przyjaźnie nastawiony. - Odwróć się teraz ładnie z rękoma na plecach i odradzam sztuczek, dziewczynko...
odwróciła się, ale bezczelnie nie założyła rąk na plecy. Znała ten głos i jego własciciela. Nie pomyliła się.
- Juliette "Jinx" Humpton - powiedział SeeMore. Uśmiechnął się ciepło i mocno uścisnął Ji. Odwzajemniła uścisk. Jednak gdy stanęła prosto, przekrzywiła lekko głowę. - Co co chodzi? Zdziwiona własnym nazwiskiem? Nie bój nic, ja ostatnio usłyszałem swoje. Chciałem się zapytać, o kogo chodzi.
Spojrzała na niego.
- Zapomniałam jak to jest mieć imię i nazwisko.
- Jakież to błędne wiatry cię tu sprowadziły? I wogóle skąd wiesz, gdzie byłem?
- Nic się nie zmieniłeś. Nadal nie rozumiesz, że jestem czarownicą. Po prostu wiedziałam, że tu będziesz.
- Więc cały czas wiedziałaś? I nie wpadłaś na herbatę? - wyszczerzył zęby.
- Wiesz, formalność. Teraz stoimy po dwóch różnych stronach... - spojarzała na niego, a jej oczy przybrały jakiś dziwny wyraz. - Tęskniłam.
Uśmiechnął się.
- Ja też. I teoretycznie już nie jestem łotrem. Odmówiłem wzięcia udziału w bitwie po stronie Bractwa Zła. Oficjalnie mnie wyrzucili.
- Może to i dobrze? Nie zamrozili cię.
- No i tym sposobem stoję przed tobą. I korzystam z okazji twojej obecności i zapraszam na herbatę ^^.
- No dobra, ale jak Tytani zauważą mój brak, to nie będą szczęśliwi. Zwłaszcza, że mam u nich na pieńku... Chodź, wszystko ci opowiem. Mam ochotę to wszystko komuś wypłakać.
- No, niezła kaszana - skomentował See pod koniec opowieści.
Jinx wysmarkała nos.
- A najgorsze jest to, że najbardziej oberwał Flash... i to przeze mnie...
- Na pewno będzie z nim wszystko dobrze. Przecież zabrałaś pecha.
- No tak, ale... - znowu wysmarkała się w husteczkę. Otarła łzy.
uśmiech przyjaciela nie mógł mówić nic innego. Dziwne, ale kiedy patrzyła na niego, od razu czuła, jakby Kid wogłe nic sobie nic nie zrobił.
- Dziękuję. Zawsze potrafiłeś mnie pocieszyć.
- Do usług <i>madame</i> - ukłonił się z gracją.
Wstała.
- Muszę już iśc... lada chwila Tytani wstaną...
Spojrzał na nią z pewnego rodzaju nadzieją.
- Przyjdziesz jeszcze kiedyś?
Zatrzymała się na drodze do drzwi.
- Wiesz co, See? Tak mi przyszło do głowy... Bo ty, przecież nie jesteś już łotrem... przecież mógłbyś być bohaterem. Przemyśl to, wiesz? - spojrzała na niego. Jego twarz pozostała bez wyrazu. Ruszyła dalej do wyjścia.
SeeMore nadal stał w tym samym miejscu, nawet po zamknięciu drzwi. Zastanawiał się, czy to co usłyszał było złudzeniem, czy snem. W Jinx będącą bohaterką potrafił uwierzyć, ale w Jinx przekonującą innych do bohatrstwa...? Westchnął i zajął się mniej wymagającą trudnych przemyśleń czynnością - sprzątnięciem filiżanek.
Jinx po cichu weszła do wieży i ze zdziwieniem zauważyła, że nikt nie zauważył jej nieobecności. Postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza i wyszła na dach. Nie zauważyła, że w pokoju szpitalnym nie było nikogo.
Wyszła na platformę do lądowania i podeszła do niskiego murka znajdującego się na krawędzi płaskiego dachu. Usiadła z nogami po stronie wieży, jednak wychylona w stronę budzącego się powoli miasta. Nagle usłyszała kroki. Odwróciła się gwałtownie. Wstrzymala oddech i rzuciła się prosto w otwarte ramiona Kid Flasha.
- Kid... - szepnęła. - Ty... jesteś cały? - zaczęła go obmacywać. - Nic ci nie jest? Po tym co zrobiłeś... Przecież mogłeś umrzeć, ty kretynie! Czyś wogóle o tym pomyślał?
- Nie - spojrzał na nią spokojnie. Jego niebieskie oczy znowu miały w sobie drobne iskierki.
Parsknęła.
- Mogłeś zginąć!
- Ale jak widać tego nie zrobiłem. I właśnie przyszedłem zapytać, dlaczego właściwie jeszcze żyję. Przecież... Ji, przecież uwolniłem cię od pecha! Mogłaś żyć normalnie, mogłaś nareszcie przestać się o to wszystko martwić!
- Kid, czyś to do reszty zwariował?! Przecież to by cię zabiło...
Nadal na nią patrzył. Nie rozumiał. Westchnęła.
- I realised something, after you have destroyed this medalion. I... now I know, that even with power of luck I wouldn't be happy... without you...* - łzy popłynęły po jej policzkach.
Flash nic nie powiedział. Delikatnie uniósł jej podbródek.
- Szkoda że tak późno to zrozumiałem, ale... Ja też już teraz rozumiem, dlaczego zniczyłem ten medalion. Nie mógłbym przeżyć, gdybyś jednak wybrała zło... Bo... przecież... cię...
Nie dokończył. Jego usta spoczęły na jej ustach. Całował ją długo, przez minutę, może miesiąc, a może całe życie.
W końcu przestali. Ji spojrzała na niego. Uśmiechnęła się. Mógł patrzeć na ten uśmiech przez cały czas.
- Chodź, musimy zejść na dół - powiedział i wziął ją za rękę. Powoli zaczęli iść w stronę wyjścia.
- No tak, Tytanom trzeba będzie wytłumaczyć wszystko...
- Nie właściwie to nie myślałem o tym... Myślałem o zjedzeniu śniadania...
- Ty się nigdy nie zmienisz - mruknęła.
- Tylko czasem warto się zmieniać - odpowiedział z uśmiechem. - Kiedy ma się odpowiedni powód.
- Taki jak miłośc? - spojrzała na niego.
- Właśnie taki.
[*ponieważ oryginalny zarys opowiadania tworzony był w jęzku angielskim, dlatego samo zdanie także zostało napisane w angielsku. Ponieważ po polsku brzmi ono dość kulawo, pstanowiłam zachować wersję oryginalną]
[**oczywiście chodzi o mężczyznę w cylindrze ;)] |
|
|
Lewel@ |
Wysłany: Śro 20:29, 08 Sie 2007 Temat postu: |
|
"- A może lepiej go zabić, niż gdyby miało mu się przytrafić to, co dla niego zaplanowałem? Masz szansę rehabilitacji, moja mała Jinx... Zabij go. " - slicznbe zdanie, to tak na wstepie xP
Zawsze lubilam szantaże ^^'
No i koncówka oczywiscie. Co jak co, ale umiesz robic dobre efekty koncowe ;)
Albo to o Raven: "Na jej twarzy zagościł diabelski uśmiech." - to akurat swietnie umiem sobie wyobrazic XD
Naprawde masz talent, dlatego tym bardziej TERAZ czekam na ciag dalszy ^^. |
|
|
TeenTytanka |
Wysłany: Śro 20:24, 08 Sie 2007 Temat postu: |
|
O.O
Śliczne. |
|
|
Fox Girl |
Wysłany: Śro 18:41, 08 Sie 2007 Temat postu: |
|
zmotywowaliście mnie do pisnia ^^
The Chase
Pędził. Nie zamierzał się zatrzymywać. Po drodze wgniatał asfalt w podłoże, wyrzucał w powietrze samochody, roztrącał przechodniów, ale nie dbał o to. To nie miało znaczenia. Nie chciał w głębi serca uwierzyć, co się stało. Dlaczego załozyła medalion? Odpowiedź przyszła sama. Przecież to on jej powiedział, że nie będzie Tytanką... Nie wybaaczę sobie, jeśli coś jej się stanie, pomyślał.
Usłyszał huk. Przecznicę dalej, na skrzyżowaniu, coś wybuchło. Zobaczył uciekających, spanikowanych ludzi. A potem zobaczył ją.
Tak, to była ona. Stała na środku tego skrzyżowania, przed jakimś samochodem, który najwyraźniej stanowił jej cel. Limuzyna. Wyjęła jakiś neser z tylnego siedzenia.
- Jinx, NIE! - krzyknął Kid.
Obejrzała się na niego. Mrugnęła. Nagle jej oczy przestały świecić bladoniebieską poświatą, stały się normalne. Zobaczył coś dziwnego w tych oczach. Coś jakby strach? Zdziwienie? Jej ręka drgnęła, wypuściła neser.
- Odejdź... - szepnęła. - Odejdź...
Znów mrugnęła. Znów pojawiła się błękitna poświata.
Flash nie zdążył dobrze zrozumieć, gdy nagle kula energii obrzuciła go do tyłu. Wykonał jednak płynne salto. Odalazł siebie klęczącego na jednym kolanie. Podniósł głowę. Coś się nie zgadzało. Ji cofała się. Jej oczy znów stały się normalne. Neser nadal leżał na asfalcie. Nagle czarownica wykonała zwrot i zaczęła uciekać.
- STÓJ! - krzyknął za nią.
Potknęła się, upadła na mokry asfalt.
Podbiegł do niej.
- NIE PODCHODŹ! - wrzasnęła.
Błysnęło. Znów pojawył się towarzyszący hukowi błękitny dym, który po chwili opadł. Jinx zniknęła.
Usłyszał kroki. Trzy pary butów uderzajćae o ziemię.
Raven wylądowała na skrzyżowaniu.
- Bosko. Ale przynajmniej tym razem ją namierzymy - mruknęła. Na jej twarzy zagościł diabelski uśmiech. Cyborg wyjął nadajnik.
- Jest na radarze.
- Czekajcie - powiedział Flash, nadal nie odrywając wzroku od miejsca, w którym zniknęła Jinx. - Coś jest tutaj nie tak.
- To nie Jinx, Kid. Ktoś inny jest za to wszystko odpowiedzialny - Robin położył mu rękę na ramieniu.
- NIEPRAWDA! - wybuchnął nagle rudzielec. - PRZECIEŻ KTOKOLWIEK TO JEST, NIE MÓGŁ JEJ WCISNĄĆ TEGO MEDALIONU NA SZYJĘ! MUSIAŁA ZROBIĆ TO ŚWIADOMIE! SAMA MUSIAŁA TEGO CHCIEĆ! A WIESZ DLACZEGO TO ZROBIŁA?! BO <I>JA</I> POWIEDZIAŁEM PARE SŁÓW WIĘCEJ! TO WSZYSTKO <I>MOJA</I> WINA I TO <I>JA</I> JESTEM ZA TO ODPOWIEDZIALNY!
Odtrącił ramię przyjaciela.
- Sam ją znajdę. I obiecuję, że Jinx jeszcze zmieni strony.
Po tych słowach odbiegł ścigany przez żółto-czerwoną smugę.
Deszcz nadal uderzał o ziemię, jak najprawdziwsze łzy.
Kid zatrzymał się za następnym rogiem. Nikt nie zauważył, że zniknął mały nadajnik, który trzymał Cy. Nieładnie kraść, pomyślał Flash, ale przecież muszę ją jakoś odnaleźć. Drobny punkcik na mapie przemieszczał się szybko. ji biegła dokąś. Flash postanowił nie być od niej różnym i też zaczął biec.
Po pewnym czasie punkcik na mapie zatrzymał się - Jinx znajdowała się teraz w starym magazynie, kilometr od Kida. Przebiegnięcie owego kilometra zajęło mu dokładnie 3 sekundy, i oto stał przed drzwiami do opuszczonego budynku. Był to 4 - piętrowy, szeroki "kloc betonowy". Ostrożnie otworzył drzwi. Już od progu usłyszał krzyki. Chwilę później znalazł ich źródło - boczne pomieszczenie, przawdopodobnie biuro.
- ... dlaczego zgubiłaś neser, cholerna idiotko?! CZY TY WIESZ, CO SIE TERAZ STANIE?! - krzyczał męski, piskliwy głos. Kid usłyszał wrzask Jinx. - MYŚLISZ, ŻE TEN TWÓJ KOCHAŚ CIĘ URATUJE?! NIE, ON MYŚLI, ŻE DOBROWOLNIE ZMIENIŁAŚ STRONY! HA HA HA! W ŻYCIU PO CIEBIE NIE PRZYJDZIE! Ale pamiętaj... teraz jesteś moją służebnicą... i pamiętaj, co się stanie, kiedy spróbujesz jeszcze raz nie wykonać mojego zadania... Wtedy twój Romeo na pewno nie będzie miał szansy przyjść...
Kid podszedł do drzwi, ukrył się za jakimś pudłem. Zobaczył faceta, który miał na sobie wysoki cylinder i zieloy frak. Trzymał on za kołnież Jinx i przygwarzdżał ją do ściany. Powoli odwrócił głowę w stronę pudła, za którym znajdował się Kid.
- A może lepiej go zabić, niż gdyby miało mu się przytrafić to, co dla niego zaplanowałem? Masz szansę rehabilitacji, moja mała Jinx... Zabij go.
Upuścił ją na ziemię. Jednym ruchem dłoni zniszczył skrzynkę, za którą chował się szybkonogi. Ten wstał na równe nogi.
Jinx szła w jego stronę. Chwiejnie i powoli. Mężczyzna dotknął jej ramienia. Nagle znów stała się zła. Ruszyłóa na Flasha, ale jego już tam nie było. Uciekał najszybciej jak mógł jakimiś korytarzami. Nagle poczuł zimny deszcz na ramionach. Wszedł na płaski dach budynku. Usłyszał nagły huk. To Jinx wyważyła klapę w podłodze i także weszła na dach. Kid natychmiast znalazł się pod salwą błękitnych pocisków. Unikał ich, jednak nie próbował atakować. Po chwili otrzymał to, na co czekał. Jinx zatrzymała się, w każdej ręce trzymając blękitną kulę.
- No co? - rzuciła podardliwie. - Nie walczysz?
- Nie chcę - powiedział. Jego niebieskie oczy czujnie patrzyły z błękitne światło w oczach Ji. Wyprostował się. - Nie potrafiłbym zranić osoby, którą uważam za swojego przyjaciela.
Momentalnie jej oczy stały się normalne. Kule w jej dłoniach zniknęły. Patrzyła na niego jak sparaliżowana. Flash zrobił niezauważalny praktycznie krok do przodu.
- Ty wcale nie chcesz być zła, Jinx - znowu zrobił drobny krok do przodu. - Ty po prostu jesteś do tego zmuszona - znowu krok. - Ten koleś coś z tobą zrobił - znowu krok. - A ja wiem jak temu zapobiec - ostatnie zdanie powiedział szyko, po czym zerwał z szyi Ji medalion.
Spodziewał się efektu, jednak to co odebrał to śmiech mężczyżny w cylindrze i potężny cios w kaltkę piersiową. Upadł do tyłu na plecy, ale nie upuścił medalionu. Chyba połamał sobie kilke żeber.
- Nie podziałało co? - rechotał mężczyzna. - Trzeba trochę więcej, żeby coś się stało... - uśmiechnął się złośliwie.
- Owszem... - powiedział słabo Kid. - Ale... to... nie znaczy... że jest to... niewykonalne. Po tych słowach uruchomił drgania w ręce i rozgrzał do czerwoności złote oko. Zgniótł je w palcach razem z tkwiącym w nim rubinem.
Jinx już wiedziała, co się zaraz stanie.
- KID, NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! - wrzasnęła.
Za późno. Kid Flash poczuł jak fala negatywnej energii wdziera się do jego ciała i rozrywa go na kawałki. Upadł bezwładnie na pokrywającą dach smołę. Stracił świadomość. |
|
|
TeenTytanka |
Wysłany: Śro 17:21, 08 Sie 2007 Temat postu: |
|
Matko!!!
Ja też tak chcę umieć!!!
:cry:
Piszesz świetnie, zazdroszczę ci, zazdroszczę!!!
Więcej, więcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! |
|
|
Fox Girl |
Wysłany: Śro 17:16, 08 Sie 2007 Temat postu: |
|
wow, ktoś to jeszcze czyta xD
niedługo coś będzie, tyle że na razie wyjeżdżam na 2 tygodnie do Włoch i nie bardzo będę miała neta, ale sama historia jest już skończona, tyle że w mojej główce xD |
|
|
Lewel@ |
Wysłany: Śro 17:05, 08 Sie 2007 Temat postu: |
|
Ta koncowka jest zabójcza xP
Cale opo jest dobre zreszta, warte czytania.
I dajesz dlugie kwalki co mi sie bardzo podoba :)
Naprawde nie moge sie doczekac c.d. a cos go tu nie widac ;) |
|
|
Fox Girl |
Wysłany: Pią 17:52, 20 Lip 2007 Temat postu: |
|
The Night of Wonders
W pokoju ktoś szybko zamrugał. Co za okazja! Teraz albo nigdy! Będzie jego! Zemści się!
Jinx stała przez chwilę jak zamurowana. Nie wiedziała co powiedzieć. Jeszcze nigdy nie widziała Flasha tak wściekłego. Wogóle nie widziała go wściekłego. Jak ja mogłam...? Rzuciła się z płaczem na łózko. Znużona tym wszystkim zamknęła oczy. Deszcz miarowo uderzał o szybę, niczym najsmutniejsza kołysanka.
Obudziła się w nocy. Miała dziwny sen, z którego pamiętała tylko, że nagle coś ją przeraziło do tego stopnia, że musiała otworzyć oczy. Usiadła, rozejrzała się po pokoju. Coś przykuło jej uwagę. Na biurku leżał stary, egipski medalion w kształcie oka z rubinową tęczówką. Jinx "załatwiła" go sobie, na wszelki wypadek. Co on tu robi, pomyślała, był przecież głęboko schowany. Lunatykowałam? Pokręciła głową. Jednak im dłużej patrzyła w medalion, tym dziwniej się czuła. Zamrugała kilka razy. "Prawdziwy Tytan zna swoje możliwości. Dopóki ty się tego nie nauczysz, nie będziesz prawdziwą Tytanką." usłyszała w swojej głowie słowa Flasha. Przecież ten medalion był jej wyjściem. Moze to tylko mit, ale może, jeśli się uda, to pozbędzie się pecha! To za łatwe, powiedziało jej coś we wnętrzu. Odgoniła sumienie. Podniosła medalion i zawiązała go sobie na szyi.
Natychmiast poczuła dziwny uścisk, jakby tysiące dłoni chciało ją rozedrzeć. Upadła na podłogę.
Poczuła drgawki. Nie... zdążyła pomyśleć, zanim straciła przytomność.
W pokoju Strfire paliło się światło. Kosmitka nie spała najlepiej. Raven powiedziała im wszystko, co się stało, a teraz Tamarankę martwiło, jak czuje się Jinx. Przewracała się z boku na bok. Nie mogła wytrzymać. Musi sprawdzić, co u niej. Wstała, wyleciała ze swojego pokoju. Poleciała korytarzem wstronę północnego skrzydła. Stanęła przed drzwiami pokoju Jinx.
- Ji? - spytała cicho, pukając. - To ja, Star... - przyłożyła ucho do drzwi. Cisza. Po cichu weszła.
Jinx leżała na podłodze. Może z przemęczenia nie mogła dojść do łóżka, pomyślała Star, przeniosę ją. Delikatnie przewociła Jinx na plecy. Natychmiast jednak się cofnęła. Złapała za komunikator.
- Starfire do wszystkich tytanów. Mamy chyba problem.
Robin zjawił się pierwszy.
- Co u licha... - nie dokończył.
W pokoju chyba nie ostał się ani jeden cały mebel. Starfire latała w powietrzu trzymając w rękach kule energii. Na ziemii Jinx celowała do niej energią. Błękitną, a nie tak jak zwykle różową.
- O cholera - krzyknęła Raven. - Star, zmywaj się z tamtąd! Nie możemy z nią walczyć! Pozabija nas wszystkich!
- Ciekawe jak mam to zrobić, przyjaciółko - mruknęła Star. Jak na zawołanie dostała osłone z czanej magii. Jinx uwolniła 2 pociski. Oba przeszły przez magię Raven jak przez papier. Star oberwała w brzuch i ramię.
- Star! TYTANI, WIO! - krzyknął Robin. Cyborg rozbudował działo soniczne, Bestia zamienił się w tyranozaura i uderzył Jinx ogonem. Wypadła przez okno. Tymczasem Raven pomagała Strafire.
Robin, Cyborg i Bestia wypadli juz na brzeg wyspy. Jinx wstawała i otrzepywała nogi z kurzu. Jej oczy lśniły błękitnawym blaskiem. Na jej twarzy wykwitł drapieżny uśmiech.
- Jeszcze się zobaczymy, Tytani - powiedziała. Ale to na pewno nie był jej głos. Pod jej stopami nagle coś wybuchło. Pojawił się wokół niej błękitny dym. Gdy opadł, Jinx już nie było.
Kid Flash spacerował ciemnymi ulicami Jump, gdy jego komunikator zadzwonił.
- Starfire do wszystkich tytanów. Mamy chyba problem.
Spojrzał na zegarek. 1:23. Będę tam 1:24, pomyślał. Nadal był sfustrowany tym wszystkim. Nie miał ochoty walczyć. Ale przecież był bohaterem. Nie miał wyboru.
Puścił się biegiem, ale nic nie poczuł. Ty kretynie, pomyślał, nie spałeś. Nie czujesz tego, ale jesteś zmęczony. Do diabła. Biegł najszybciej jak mógł. Na szczęście nie był to bardzo daleko, ale już wiedział, że jest za późno.
Dotarł na wyspę, żeby zobaczyć tytanów ustawionych w pozycji bojowej naprzeciw Jinx.
- Jeszcze się zobaczymy, Tytani - powiedziała i rozpłynęła się w chmurze błękitnego dymu.
Kid Flash stał na szczycie kamienistego wzgórza z szeroko otwartymi oczami. Po raz pierwszy w życiu się spóźnił, i wiedział, że to spóźnienie będzie brzemienne w skutki.
Starfire nie wyglądała dobrze. Pociski zostawiły spore rany przede wszystkim na ramieniu. Raven próbowała coś z nimi zrobić. Pokoje Jinx i Raven [która mieszkała zaraz obok] wyglądały jak pole bitwy. O ile w pokoju Rae nawet ostały się meble, tak u Ji nie został cały kawałek deski.
Robin chodził od jednego końca kanapy do drugiego z rękami założonymi do tyłu. Cyborg z Bestią siedzieli na kanapie - Cy sprawdzał stan systemów alarmowych w wieży za pomącą swojego komputera wbudowanego w rękę, a Bestia zamieniony w psa leżał zwinięty w kłębek.
- Co mogło jej się stać...? - mruknął Robin.
- Co za różnica? - wybuchnął poirytowany Cy. - Znowu zdemolowana wieża, pokój Raven wygląda jakby właścicielka wpadła w szał, Star oberwała w rękę, a Jinx nawet nie złamała paznokcia! Ma tyle mocy, że wogóle jej nie drasneliśmy!
- Ale co... - zaczęła Starfire.
- Inwersja - powiedziała spokojnie dotąd milcząca Raven.
Wszystkie oczy odwróciły się nagle w jej stronę.
- Inwersja...? - spytał Bestia.
- Jinx już nie kontroluje pecha. Nie wiem, czym jest to wywołane, ale coś zmieniło jej moc. Mam dziwne przeczucie, że to coś to ktoś, i że jej pomaga - podeszła do głównego komputera. - Ktoś... - włączyła przeglądarkę bazy danych dotyczącej przestępców. Wpisała "szczęście". - Hmmm... Mumbo... zamrożony... Dr. Light... w więzieniu. Nikt inny? - spytała z niedowierzaniem. - No to musiał się niesamowicie dobrze kamuflować.
- Może nie - powiedział Cyborg podchodząc do Rae. Wycofał dane i wszedł do danych miejskiego więzienia. - Mowiąc szczęście, coś mi się kojarzy...
- A tak na marginesie - powiedział Bestia - Widział ktoś Kid Flasha?
- Siedzi na nabrzeżu. Chyba go to wszystko poważnie zmartwiło. Pójdę z nim pogadać - Raven ubrała kaptur i wyfrunęła z pokoju.
- A my będziemy szukać - Cyborg odwrócił się z powrotem do komputera.
Siedział na skalistym nabrzeżu i patrzył na wzburzone morze. Lało niemiłosiernie, ale on wogóle tego nie czuł. Nie obchodziło go to. Czekał jak głupi. To musi byc tylko jakiś zart. To nie może być prawda. Przecież mu obiecała, że nie wróci do zła, cokolwiek pomiędzy nimi zajdzie...
- Nie możesz karmić się nadzieją, że coś się zmieni - usłyszał za sobą zachrypnięty głos Raven. - Ona odeszła. Nie wróci.
- To niemożliwe! - gwałtownie wstał. Obiecała mi...! To wszystko nieprawda!
- Uspokój się...
Ciemna energia otoczyła go od góry niczym parasol. Nagle Raven coś się przypomniało.
- Chodź do środka. Muszę ci coś pokazać. Poza tym, z tego co mi wiadomo, jesteś głodny.
- Nigdzie nie idę.
- Mam ci pomóc? - spytała nieco tylko zniecierpliwiona Raven. Naprawdę chciała mu pomóc, bo rozumiała co to znaczy być oszukanym.
Flash natychmiast się zreflektował.
- Dobra, lepiej samemu.
Pokój Azarathki przerażał go nie mniej niż Jinx. Nie czuł się tu bezpiecznie.
- Posłuchaj. Dawałeś jej ostatnio jakąś biżuterię?
- Nie.
Raven przyłożyła dłonie do skroni.
- Wiec skąd ona to ma...
- Ma co?
- Kiedy zniknęła, miała na szyi medalion.
- Jaki? - spytał nagle ożywiony.
Położyła mu rękę na ramieniu i przesłała mu wspomnienie.
- Taki.
Otworzył oczy. Cofnął się jak oparzony.
- Skąd ona go ma? Przecież... Nie...
- O co chodzi? - spytała Raven.
- Ten medalion... Pamiętam. Zwinęła go kiedyś z wystawy egipskiej, zanim mnie porwali. Według legendy miał przynosić szczęście...
- Sam medalion nie mógł zrobić z Jinx tego co z nią zrobił.
Wtem do pokoju wleciał Cyborg z resztą Tytanów.
- Mamy go! Więzień nr. 777, jak dotąd nieszkodliwy opryszek. W kartotekch piszą, że uciekł, bo miał szczęście...
- No nie - ucięła Raven. - Za dużo w tym wszystkim szczęśliwych zbiegów okoliczności. To definitywnie on jest za to odpowiedzialny. Flash mówił, że... Flash?
Wyjrzała przez okno. Zdążyła jedynie zobaczyć zółtą smugę znikającą w ciemnej nocy. |
|
|
Lewel@ |
Wysłany: Pią 16:52, 20 Lip 2007 Temat postu: |
|
Przyznaje sie przez bicia ze nie przeczytalam calego. Jestem w kafejce i wiesz.. czytanie jest tu troche trudne :roll:.
W kazdym razie to co 'przelecialam wzrokiem' jest naprawde fajne.
jedyne do czego moglabym sie przyczepic to fakt ze Raven nie lubi jak sie ja nazywa Rae (ale dla nas i tak zawsze bedzie ta stara, zrzedliwa Rae-Rae ^^) XD.
I to tylko tyle ;).
Ogólnie to co przeczytałam jest baaardzo ciekawe.
Bardziej... ogólną ocene dam jak wróce z wakacji :). Pozdrawiam :* |
|
|
Fox Girl |
Wysłany: Wto 17:07, 17 Lip 2007 Temat postu: |
|
[z miną niewiniątka] tajemnica zawodowa. |
|
|
Angie |
Wysłany: Wto 17:02, 17 Lip 2007 Temat postu: |
|
Najs. Całkiem nieźle piszesz ;) Ogólnie nie lubię opowiadań o Jinx [ok, ja z reguły nie lubię żadnych opowiadań :roll: Nie licząc tych o BBxRae.] Ale to jest nawet fajne ;)
Ciekawe, co zobaczyła Jinx :whistle: |
|
|
Fox Girl |
Wysłany: Wto 16:52, 17 Lip 2007 Temat postu: ^^ |
|
Co było dalej.
- Dobrze... A teraz spróbój to podnieść - powiedziała spokojnie Raven.
- Nie uda mi się - odparła całkiem spokojnie Jinx.
- Jeśli nie uwierzysz, to na pewno się nie uda... Przecież to zależy tylko od ciebie.
Jinx naprawdę się startała. Naprawdę chciała, żeby gruby tom leksykonu smoków podniósł się z biurka i wylądował na półce. Uniosła ręce i uwolniła energię. Zacisnęła powieki. Musi się udać. MUSI!
- Jinx! Ta księga miała wylądować na półce, a nie na mojej głowie!
Otworzyła oczy. Znowu się nie udało.
- Nie możesz myśleć o mnie, kiedy próbujesz lewitować przedmioty. Za dużo myślisz o tym, co JA sobie o tym wszystkim pomyślę. Boisz się tego, że cię wygonię, jeśli książka wyląduje choćby centymetr za daleko. Rany, dziewczyno, rozluźnij się trochę! Ja naprawdę ci nic nie zrobię...
Drzwi się rozsunęły. Do pokoju wleciała Starfire z dwoma kubkami gorącej herbaty.
- Stwierdziłam, że może się wam przydać - powiedziała uśmiechając się.
- Star - spytała Rae. - Wymyśl jakąś metodę, dzięki której Jinx by się trochę rozluźniła. Ja juz nie mam pomysłów - uśmiechnęła się złośliwie.
- Hmm... Wiesz Jinx, moja moc jest w pewnym sensie sterowana uczuciami. Kiedy chcę latać, muszę myśleć o czymś przyjemnym, a jeśli rzucam kule energi, muszę czuć wściekłość. Może to działa tak samo u ciebie? Spróbuj.
- Coś przyjemnego... - mruknęła Jinx. Zastanowiła się chwilę, a potem uniosła ręce przed siebie. Uwolniła energię. Skupiła myśli na książce, jednak nie pozwoliła, by odpłynęła od niej myśl. Czuła, jak energia swobodnie przez nią przepływa, zupełnie jak woda w strumieniu. Leksykon smoków unosił się w powietrzu lekki jak pióro.
Otworzyła oczy.
- TAAAAAAAK! - wrzasnęła na całe gardło. - Udało sięęęęęęę!
Książka leżała na najwyższej półce dokładnie za rządkiem ustawionych tam wcześniej słowników.
Rae i Star mimochodem spojrzały na siebie. Star uśmiechnęła się.
- Widzisz? Udało się! - powiedziała. - Ale tak z ciekawości... o czym pomyślałaś?
Na twarzy Jinx pojawił się tajemniczy uśmiech.
- Tajemnica zawodowa.
Poranek był chłodny. Bestia starał się dojśc do tego, co go podkusiło, żeby w taką pogodę wystawić chociażby nos poza Wieżę Tytanów. Zacisnął mocniej szalik na chubej, zielonej szyi.
- Cyborg? - zapytał przyjaciela. - Co my tu robimy?
- Korzystamy z okazji, że nie pada. Flash chciał sprawdzić się na torze, więc poprosił mnie, żebym mu zmierzył czas... A co ty robisz, to już nie wiem.
Kawałek dalej Kid Flash stał spokojnie i popijał napój energetyzujący.
- Czy tobie wogóle nie jest zimno? - zdziwił się Bestia podchodząc do rudzielca.
- Nie - zapytany pokazał komplet śnieżnobiałych zębów. - Ja mam swój metabolizm.
- Meta że co?! - wybałuszył oczy zielonek.
- ME-TA-BO-LIZM. Funkcjonowanie organizmu. Chodzi o to, że cały czas wysyłam niesamowicie szybkie drgania, przez co temperatura mojego ciała nigdy nie spada poniżej 36 stopni Celsjusza. Na skrzypcach niestety przez to nie zagram, ale przynajmniej nie muszę zimą noszić szalika. I co fajniejsze, przez metabolizm mój organizm szybko się przyswaja do nowych warunków.
- Metabolizm... Cholera, zapamiętam.
- Dobra, Flash! - krzyknął z wieży kontrolnej Cyborg. - Powiedz jak będziesz gotowy!
Kid podskoczył kilka razy w miejscu.
- Gotowy!
- No to... 3... 2... 1... JUŻ!
Flash pobiegł. W powietrzu przez chwilę pozostawała za nim czerwono - żółta smuga, by następnie zniknąć podążając za właścicielem. Armaty odwróciły się. Tylko tyle zdążyły zrobić, zanim zostały obrócone w pył.
- Będzie potrzebny nowy tor - mruknął Bestia. - CO? Już skończył?!
Oczy Cyborga zrobiły się ogromne jak angielska dwufuntówka. Odwracał głowę to w stronę Kid Flasha stojącego na mecie, to w stronę licznika na komputerze. 5 sekund 32 setne. Nowy rekord na najlepszej tresie, którą tylko Cy dotąd zaliczył!
- No to rozgrzewka za nami - krzyknął Flash. - A co z głównym torem?
Robin przeglądał płyty DVD.
- Co dziś oglądamy? - krzyknął do znajdujących się w pokoju Tytanów. - Bo skoro deszcz popsuł nam plany pójścia do wesołego miasteczka, to przecież możemy obejrzec film!
Starfire od razu się ożywiła.
- Uwielbiam ziemskie filmy!! Może... "Podróże kulinarne w poszukiwaniu jadalnych owadów"?
- Wiesz Star... dopiero co zjadłem kolację... - powiedział Cyborg. - Jeśli pójdzie ten film, to zostawcie wolną toaletę.
- Głosuję na horror - krzyknął Bestia.
- Popieram - dołączył się Cyborg.
- Mnie to obojętne, więc nie macie większości w wieży. Potrzebujecie 4 głosów - uśmiechnął się złośliwie Robin.
- No to GO. Ja idę przekonać Raven, a ty pogadaj z Kid Flashem i Jinx - krzyknął Bestia na odchodnym do Cyborga.
Po chwili oboje wrócili z dużymi uśmiechami na twarzach. Za nimi weszła Rae.
- Jinx i Kid Flash wogóle nie chcą oglądać, tak więc zostaje nas 5, a Raven woli horror. WYGRALIŚMY! NIE BĘDZIE ROBAKÓW NA RUSZCIE! - krzyknął Cy.
- CZemu nie chcą oglądac filmu? - spytała Starfire.
- Jinx nie bardzo powinna oglądać z nami takie filmy... - odpowiedziała Rae. - To mogłoby się źle dla nas skończyć. Ostatnio nauczyła się zabierać innym pecha i go dawać. Mogłaby np. podświadomie zrzucić na nas go trochę, a to by nie było najszzęśliwszym pomysłem. A Flash został, żeby dotrzymać jej towarzystwa. Nie będą się nudzić - dało się zobaczyć wymalowany na jej twarzy sarkazm.
Jinx czytała książkę, kiedy drzwi do biblioteki rozsunęły się i wszedł Kid Flash. Nie zauważyła go z początku, gdy przebiegł za nią i zajrzał jej przez ramię.
- "Nadmiar czekolady w organiźmie osoby obciążonej mocą pecha może spowodować poważne zaburzenia w zachowaniu" - przeczytał, po czym spojrzał na sporą górkę papierków po mlecznych, gorzkich i białych czekoladach na stole.
- Hyyyyy... Co ja mogę, że lubię czekoladę? - odparła z radosnym uśmiechem na twarzy.
- Nie próżnujesz. Cały czas pracujesz. Może byś mi tak coś pokazała? - wyszczerzył się jak małe dziecko, które zaraz dostanie nową zabawkę.
- Może... - Jinx wstała znad biurka. - Mogę ci pokazać, czego nauczyłam się ostatnio. Mogę ci zabrać pecha - coś ją ukłuło w brzuchu. Kretynko, przecież jeszcze tego do kończa nie opanowałaś, powiedziało jej coś w środku. Jinx nagle się zdenerwowała.
- No to dawaj. Zawsze chciałem wygrać w totka - wyszczerzył się Flash.
Ji poczuła jak drżą jej ręce. Nie mogę się cofnąc. Nie mogę się ośmieszyć. Co on sobie wtedy o mnie pomyśli?
Przyłożyła mu ręce do piersi. Próbowała sobie w pamięci przywołać jego obraz. Skupic się na nim. Poczuła, że nie może kontrolować energii. Już nie chciała, nie mogła. Nagle coś ją wstrząsnęło. NIEE! To za dużo! Skupiła całą swoją silę na oderwaniu rąk. Przerwała zaklęcie. Cofnęła się 2 kroki w tył, cała zlana potem.
- Co jest? - spytał Flash.
- Nie... - szepnęła, po czym wybiegła z pokoju.
- JINX! - zdążyła tylko usłyszeć krzyk, zanim zniknęła za progiem biblioteki.
Film był naprawdę straszny. Oczy Raven były szeroko otwarte. Patrzyła jak psychopata kładzie rękę na ramieniu pięknej dziewczyny. Tak jak z poprzednią. Tą ręką zmiażdży jej zaraz ramię...
Poczuła jakąś rękę na swoim ramieniu.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!! - wrzasnęła.
- Co jest?! - krzyknął Robin. Bestia zapalił światło.
- To tylko Flash... - odetchnęła z ulgą Starfire.
- Możemy pomówić? To cholernie pilne, Rae... - Raven nie potrzebowała odpowiadać. Widziała strach w oczach Kid Flasha. To chyba jednak nie z powodu filmu. Wstała.
- No pewnie.
- Użyła tego zaklęcia?! Czy ona zwariowała? Mogła się zabić!
- Rae. To nie chodzi o to. Jinx żyje. Ale... coś jest nie tak. Może i mi zabrała pecha, ale czuję, że zabrała też coś więcej. Nie wiem o co chodzi, ale wydaje mi się, że ta informacja kompletnie ją przeraziła. O co tu chodzi?
Oczy Raven były rozbiegane. Myślała. Coś więcej...
- O cholera - powiedziała. - Ona... Ona widziała twoje wspomnienia. WSZYSTKIE.
- O (...) - zaklął. - Nie. Nie, nie. NIEEE!
Wybiegł z pokoju. Raven w pewnym sensie wiedziała, co mogło tak przestrzaszyć Jinx. Jeśli jej przypuszczenia były słuszne, to horror, który oglądała, przypominał raczej dobranockę w porównaniui z nadchodzącym.
A Rae rzadko kiedy miała błędne przypuszczenia.
Flash wparował do pokoju Jinx. Nawet nie fatygował się, żeby zapukać. Był naprawdę zły.
- Wiedziałaś, że tak będzie, prawda?! No dalej przyznaj się! - wycedził przez zęby.
- Gdybym wiedziała, że po drodze dostanę twoje wspomnienia, to bym tego chyba nie zrobiła, nie sądzisz?! - krzyknęła Jinx. - Czy ty naprawdę myślisz, że twoje wspomnienia to dla mnie przyjemność?! Wręcz przeciwnie, najchętniej bym o nich nie wiedziała, bo dowiedziałam się jednej, konkretnej rzeczy za dużo!
- DOSKONALE WIEDZIAŁAŚ, ŻE NIE DO KOŃCZA UMIESZ TO ZAKLĘCIE! I MI O TYM NIE POWIEDZIAŁAŚ! WIEDZIAŁAŚ, ŻE TAK BĘDZIE!
- UMIAŁAM TO ZAKLĘCIE!
- WŁAŚNIE WIDZIĘ!! - wrzasnął.
Westchnął. Ochłonął, ale jego oczy nadal ciskały gromy. Odwrócił się do wyjścia. Po drodzie jeszcze tylko się zatrzymał, by powiedzieć:
- Prawdziwy Tytan zna swoje możliwości. Dopóki ty się tego nie nauczysz, nie będziesz prawdziwą Tytanką.
A potem wyszedł. Jednak kiedy tylko przeszedł przez korytarz i skręcił za rogiem, oparł się o ścianę. Nie miał pojęcia, dlaczego go tak poniosło. A co gorsza, nie miał nawet pomysłu, jak za coś takiego przeprosić. |
|
|
Fox Girl |
Wysłany: Pon 21:26, 16 Lip 2007 Temat postu: |
|
Nie, nie będę tego umieszczać nigdzie indziej, a inne postacie oczywiście się pojawią. W swoiim czasie. Ogólnie historia dotyczy Jinx i Kid Flasha. W obecnej chwili z Tytanów Zachodu przedstawiona jest tylko Rae, ale obiecuję inne postacie :).
Opowiadanie jest na razie dobre, gdyż wymyśliłam je nas obozie w Anglii i nie miała możliwości zapisania go na kompie, ale za to miałam mnóstwo czasu na przemyślenie każdego elementu. Mam nadzieję, ze niedługo spiszę całośc, ale jutro prawdopodobniue będzie następny kawałek. :) O ile ta historia nie zostanie wyśmiana, stworzę jeszcze jedną, tym razem opowiadającą o tytułowych tytanach, a także o Lisicy [od której zaporzyczyłam sobie nick.]
To na tyle. Pozdrawiam. |
|
|
Lewel@ |
Wysłany: Pon 17:12, 16 Lip 2007 Temat postu: |
|
Ciekawe, ciekawe...
Piszesz ładnie, masz do tego wyraźny talent i pomysł.
Dlatego nasuwa sie pytanie czy masz zamiar to zamieszcza yulko na forum, czy i gdzies indziej?!
Bo opowiadanie jest dobre ogólnie. Dobrze postrzegasz charakter ostaci, a to jest duza zaleta w dalszym pisaniu.
No i... masz zamiar pisac o Jinx czy o ims innym cz moze ta.. ogólnie o wszystkich?
...
Dobre jest. Ja na poczatek nawet bardzo dobre. łatwo sobie wyobrazic sytuacje i wogóle. Powodzenia ;). |
|
|
Fox Girl |
Wysłany: Pon 9:37, 16 Lip 2007 Temat postu: Tears of October |
|
Początek
Pokój był ciemny jak noc. Przypominająca księżyc na niebie lampa na stół, rzucała nikłe światło. W pokoju stał mężczyzna. Przyglądał się fotografii. Tak, świat mu zapłaci, za jego pecha z przeszłości. Świat mu zapłaci. On będzie teraz najszczęśliwszy. Nawet już wiedział, kto mu w tym pomoże. Znalazł kogoś, kto przyniesie mu szczęście, a innym pecha...
- Jesień jest taka smutna - powiedziała Jinx stojąc przed oknem w salonie tytanów i patrząc na zalewający miasto deszcz. - Dlaczego musi padać?
Obok niej przeleciała nagle czerwono - żółta smuga.
- Spójrz na to jak optymista. Nie trzeba myć ulic... ;)
Kid Flash. Jedyne w swoim rodzaju stworzenie, które zawsze wprawiało ją w dobry humor, niezależnie od sytuacji. Uśmiechnęła się.
- Coś jest w tej filozofii. Ale... ci co myją ulice nie zarobią! - rzuciła w przestrzeń. Akurat w tej chwili Flash nie ruszał się "dużo". Po porostu jadł. Miał zasadę, że jeść nie powinno się szybko, bo wtedy nie ma z tego żadnej przyjemności.
- Dostaną dota'ye - powiedział przeżuwając bułkę.
Westchnęła. Podeszła do kuchni i wyjęła dwie kromki chleba. Nawet nie zamrugała 2 razy, a ku swemu zdziwieniu zobaczyła obie kanapki obłożone masłem, sałatą, szynką i pomidorem. Odwróciła się. Flash stał z miną niewiniątka, dalej przeżuwając kanapkę.
- Pytałaś się już Raven? - rzucił Flash.
- Jeszcze nie - odpowiedziała. - Zaraz zamierzam pójść.
- Ja już ustaliłem wszystko z Robinem. Możemy tu przebywać ile tylko chcemy, dostaniemy własne pokoje, i musimy wychodzic przynajmniej czasem na misje. Jak w domu - uśmiechnął się złośliwie.
- Szkoda, że ja nie mam domu, a twój wyburzyli, bo nie płaciłeś rachunków..
- Znajdziemy sobie coś - powiedział. - A póki tu jesteśmy, korzystaj z tego, że masz Raven. Idź, zapytaj się jej.
- Nie skończyłam kanapek.
- Ja się nimi zajmę... - powiedział szczerąc się radośnie.
- O zgrozo - nie omieszkała sie skomentować Jinx odchodząc.
Drzwi to pokoju Azatathki napawały ją strachem. Bała się zupełnie, że Raven jej odmówi, że ją wyśmieje. Zupełnie nie wiedziała od czego zacząć. Podniosła drżącą rękę do drzwi...
- Szukasz czegoś? - głos Raven za jej pllecami sprawil, że Jinx aż podskoczyła i upadła na podłogę. Raven podała jej rękę, pomogła wstać. - Coś ty taka spięta?
- Emm.. Raven, muszę cię o coś zapytać..
- Wiem. Zauważyłam.
Jinx nagle pomyślała, że Rae patrzyła jej do umysłu.
- S.. skąd wiesz?
- Inaczej byś do mnie nie pukała - Rae uśmiechnęła się ironicznie. - Nie myśl sobie, że patrzyłam ci do środka. Ale nieważne, bo chyba wiem, o co chcesz zapytać. Chodzi o twoją moc..?
- Owszem.
- Nie martw się, coś da się z nią zrobić. Pecha się nie pozbędziesz, tak jak byś zapewne chciała, ale mogę cię nauczyć nad nim panować. Ale do wymaga czasu.
- Akurat czasu w tej chwili mi nie brakuje - uśmiechnęła się Jinx. - Zaczniemy, kiedy ty będziesz gotowa.
- Czyli od zaraz. |
|
|